„Łotrzyce” pokazane zostały po raz pierwszy 45 lat temu. W pierwszej połowie dekady Gierka, choć powstały jeszcze wcześniej, prapremiera radiowa bowiem (z Kaliną Jędrusik jako Walą) odbyła się w końcu grudnia roku siedemdziesiątego. Za kilkanaście miesięcy zatem minie pół wieku obecności sztuki w przestrzeni publicznej. Zdumiewające, że ten tekst – tak, wydawałoby się, związany ze swoja epoką – jest wciąż aktualny i atrakcyjny dla teatru oraz widzów. Bez wątpienia dowodzi to tego, co z każdym rokiem jej nieobecności widać wyraźniej: jak gigantyczną postacią była, czy raczej: jest, autorka.
W „Łotrzycach”, jak często u Osieckiej, zabawnie, ale też przerażająco. Zwłaszcza, gdy sobie uświadomić, że poza nieistotnymi rekwizytami nic się przez te wszystkie lata w sytuacji zmuszonych do odbywania w celach zarobkowych objazdowych chałtur aktorek i piosenkarek (często bardzo utalentowanych) nie zmieniło. Najtańsze noclegowiska, haniebne wynagrodzenie, koszmarny transport. Gorzej jednak, że nie zmieniła się również mentalność „artystycznych opiekunów” tego typu przedsięwzięć. Dla nich nadal wszystkie Wale i Hale to najzwyczajniej niewolnice. W każdym sensie. Także seksualnym. Osiecka nie byłaby jednak sobą, gdyby ograniczyła się do pokazania niewesołej rzeczywistości takich kobiet. Solidaryzuje się z nimi zarówno jako reprezentantka tego samego, bądź co bądź, środowiska (owszem, ta, której się nadzwyczajnie powiodło, ale to przecież niczego nie zmienia), jak i kobieta. Hala i Wala – tytułowe łotrzyce – buntują się i skutki tego buntu zmuszają nas do potraktowania tej feministycznej dywersji naprawdę serio. A siła ich rebelii tkwi w tym, że mimo głodu i chłodu potrafią marzyć. Sądzimy długo, że naiwnie. Lecz widać, że w marzeniu tkwi siła zdolna skutecznie i jakże spektakularnie odwrócić ustalone, wydawałoby się: raz na zawsze, role. Pół stulecia temu to była jedynie fantasmagoria. Dziś kobieca rewolucja to zjawisko w skali globalnej. Zaczyna się więc przekształcać nasza świadomość, a swój udział w tej mentalnej reformie ma także sztuka; w tym teatr, na co profetyczne dzieło Osieckej oczywistym dowodem.
Atrakcyjność „Łotrzyc” to rzecz jasna piosenki (do których muzykę skomponował ojciec Agnieszki – Wiktor), ale też materiał na trzy aktorskie kreacje. Dla mnie to także kontynuacja opowieści – po „Gąsce” Nikołaja Kolady, którą zrealizowałem na tej scenie w ubiegłym sezonie – o nas, ludziach teatru. A teatr, jak od stuleci wiadomo, to przecież świat.
W sobotę 26 października 2019 r. podczas Gali Srebrnych Kluczyków Kapituła nagrodziła Srebrnym Kluczykiem Katarzynę Trzeszczkowską w kategorii „kreacja aktorska” za rolę Hali w „Łotrzycach”.